Ciągle się zastanawiam, skąd się
biorą pewne typy ludzi..
Ile razy mieliście taką sytuację, że
idziecie ulicą i tu ktoś Was potrąci, tu ktoś łokciem trąci,
ktoś wpadnie na Was.. Wszystko ok, jeśli usłyszycie
„Przepraszam”.. Wam też pewnie nie raz zdarzyło się, nie
zauważyć/potknąć się/wpaść na kogoś w tramwaju czy
autobusie...
Ale są też Oni...
Idą środkiem chodnika i ani myślą
zejść na bok..
Są też gorsi.. Idą środkiem ścieżki
rowerowej i w czterech literach mają to, że zbliżasz się na swym
dwukołowcu, mając większe prawo do korzystania z tejże dróżki..
Ostatnio mam mało okazji do wyjścia
na miasto ze względu na powrót na wieś i spore oddalenie od
''miastowych''.. Dziś jednak zmuszona byłam do wizyty w kilku
placówkach i urzędach, w żadnym wypadku sama przy tym nie byłam..
Towarzyszył mi sześćdziesięcioośmiocentymetrowy przystojniak w
niebieskiej karocy :) Uroki wsi są takie, że rzadko kto się
zapuszcza w miejskie tereny, w związku z czym autobusy do nich
wiodące, to nie autobusy tylko małe dynie zamienione w nieco
większe busiki.. Miejsca na wózek w nim nie znajdziecie.. A szkoda,
bo dla posiadaczki małego dziecka, które jeszcze nie siedzi i w
spacerówkę się nie da włożyć oznacza to, że musi ona pedałować
w kozaczkach półtora kilometra do sąsiedniej miejscowości, aby
skorzystać z dyliżansu z napisem PKS.. Tam przynajmniej są miejsca
na wózek a dzięki uprzejmości (czasem spontanicznej, czasem
wyproszonej) można spokojnie wsiąść i wysiąść na żądanym
przystanku.
Wysiadasz więc w miejscu swego
przeznaczenia, przechadzasz się chodnikiem dla pieszych, mijając
tłum ludzi podążających ścieżką rowerową, choć miejsca na
chodniku sporo i widzisz rowerzystów hamujących tuż przed takimi
osobnikami, ba, oburzonymi osobnikami, bo przecież Oni mają prawo
chodzić tam gdzie chcą.
Dochodzisz do sygnalizacji świetlnej
i co? I to samo... Parę osób czeka tuż przed zebrą a spory tłumek
na przejeździe dla rowerów.. No po co? Się pytam.. Przecież da
się stanąć tam gdzie trzeba, po co zajmować miejsce rowerzystom..
Niech od razu staną na ulicy i zajmują miejsce samochodom..
Gwoli jasności, rzadko korzystam z
jednośladów, ale robię wszystko aby nie komplikować innym życia.
Wisienka na torcie. Wracam do domu,
wsiadam przy pomocy miłego pana do autobusu, tuż obok miejsca na
wózki są dwa siedzenia, które zajmują dziewczyny urody
orientalnej, na moje oko Chinki. Podrywają się z miejsca i
gestykulując pokazują na miejsce. Prostym angielskim dziękuję i
mówię, że jeszcze po bilet muszę podejść. Zostawiłam Młodego
w wózku pod okiem dziewczyn a sama szybko pognałam na przód
autobusu. Wracając widzę, że miejsce Chinek zajęła jakaś
paniusia z dzieckiem w wieku okołoprzedszkolnym a te próbują jej
wytłumaczyć, że jedno miejsce należy się mnie. No cóż, panna
nie zrozumiała. Machnęłam ręką i grzecznie podziękowałam za
chęci.
I tak się zastanawiam, czy tylko ja
mam odruch żeby brać dziecko na kolana gdy widzę, że miejsc w
autobusie/tramwaju brak? Kurcze, jeszcze będąc w ciąży brałam
swoją ośmiolatkę na kolana aby ustąpić miejsca choć jednej
osobie. Szkoda, że każdy myśli tylko o sobie i nie liczy się z
innymi, czy to na ulicy, ścieżce rowerowej czy w autobusie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz