środa, 9 marca 2016

(Nie)kulturalni

Ciągle się zastanawiam, skąd się biorą pewne typy ludzi..
Ile razy mieliście taką sytuację, że idziecie ulicą i tu ktoś Was potrąci, tu ktoś łokciem trąci, ktoś wpadnie na Was.. Wszystko ok, jeśli usłyszycie „Przepraszam”.. Wam też pewnie nie raz zdarzyło się, nie zauważyć/potknąć się/wpaść na kogoś w tramwaju czy autobusie...
Ale są też Oni...
Idą środkiem chodnika i ani myślą zejść na bok..
Są też gorsi.. Idą środkiem ścieżki rowerowej i w czterech literach mają to, że zbliżasz się na swym dwukołowcu, mając większe prawo do korzystania z tejże dróżki..
Ostatnio mam mało okazji do wyjścia na miasto ze względu na powrót na wieś i spore oddalenie od ''miastowych''.. Dziś jednak zmuszona byłam do wizyty w kilku placówkach i urzędach, w żadnym wypadku sama przy tym nie byłam.. Towarzyszył mi sześćdziesięcioośmiocentymetrowy przystojniak w niebieskiej karocy :) Uroki wsi są takie, że rzadko kto się zapuszcza w miejskie tereny, w związku z czym autobusy do nich wiodące, to nie autobusy tylko małe dynie zamienione w nieco większe busiki.. Miejsca na wózek w nim nie znajdziecie.. A szkoda, bo dla posiadaczki małego dziecka, które jeszcze nie siedzi i w spacerówkę się nie da włożyć oznacza to, że musi ona pedałować w kozaczkach półtora kilometra do sąsiedniej miejscowości, aby skorzystać z dyliżansu z napisem PKS.. Tam przynajmniej są miejsca na wózek a dzięki uprzejmości (czasem spontanicznej, czasem wyproszonej) można spokojnie wsiąść i wysiąść na żądanym przystanku.
Wysiadasz więc w miejscu swego przeznaczenia, przechadzasz się chodnikiem dla pieszych, mijając tłum ludzi podążających ścieżką rowerową, choć miejsca na chodniku sporo i widzisz rowerzystów hamujących tuż przed takimi osobnikami, ba, oburzonymi osobnikami, bo przecież Oni mają prawo chodzić tam gdzie chcą.
Dochodzisz do sygnalizacji świetlnej i co? I to samo... Parę osób czeka tuż przed zebrą a spory tłumek na przejeździe dla rowerów.. No po co? Się pytam.. Przecież da się stanąć tam gdzie trzeba, po co zajmować miejsce rowerzystom.. Niech od razu staną na ulicy i zajmują miejsce samochodom..
Gwoli jasności, rzadko korzystam z jednośladów, ale robię wszystko aby nie komplikować innym życia.
Wisienka na torcie. Wracam do domu, wsiadam przy pomocy miłego pana do autobusu, tuż obok miejsca na wózki są dwa siedzenia, które zajmują dziewczyny urody orientalnej, na moje oko Chinki. Podrywają się z miejsca i gestykulując pokazują na miejsce. Prostym angielskim dziękuję i mówię, że jeszcze po bilet muszę podejść. Zostawiłam Młodego w wózku pod okiem dziewczyn a sama szybko pognałam na przód autobusu. Wracając widzę, że miejsce Chinek zajęła jakaś paniusia z dzieckiem w wieku okołoprzedszkolnym a te próbują jej wytłumaczyć, że jedno miejsce należy się mnie. No cóż, panna nie zrozumiała. Machnęłam ręką i grzecznie podziękowałam za chęci.

I tak się zastanawiam, czy tylko ja mam odruch żeby brać dziecko na kolana gdy widzę, że miejsc w autobusie/tramwaju brak? Kurcze, jeszcze będąc w ciąży brałam swoją ośmiolatkę na kolana aby ustąpić miejsca choć jednej osobie. Szkoda, że każdy myśli tylko o sobie i nie liczy się z innymi, czy to na ulicy, ścieżce rowerowej czy w autobusie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz